Przełom maja i czerwca to okres, w którym stopniowo pojawiają się na świecie młode ptaki. Widujemy je już często podczas spacerów w lasach, na łąkach, nad rzeką, na trawnikach w ogrodach, czy chodnikach nawet w środku miasta. Ten czas to dla takich maluchów istny survival. Każdego dnia bez wyjątku czyha na nie wiele niebezpieczeństw, które przesądzają o ich życiu lub śmierci. Poza naturalnymi zagrożeniami spowodowanymi drapieżnictwem, chorobami czy kataklizmami, wiele złego czyni niestety człowiek.
Zagrożenia antropogeniczne występują na wielu płaszczyznach. Często nie mamy nawet pojęcia jak poważny wpływ na ptaki (ale i inne zwierzęta) mają nasze działania czy decyzje i jak skomplikowany łańcuszek zdarzeń mogą dalej spowodować. Trwający już na dobre „sezon ptasi” daje się każdego roku wyraźnie odczuć instytucjom związanym z ochroną środowiska i przyrody. To okres wzmożonych interwencji w przeróżnych zwierzęcych sprawach. Zatrucia, kolizje, okaleczenia, nieszczęśliwe wypadki, znajdywanie gniazd, wypadanie piskląt, znajdywanie podlotów, ofiary psów i kotów – to tylko niektóre z otrzymywanych zgłoszeń. Samo zgłaszanie specjalistom takich sytuacji przez ludzi, którzy próbują w jakiś sposób pomoc zwierzęciu, nie jest oczywiście niczym złym. Jest nawet wskazane. Należy jednak pamiętać o kilku ważnych, podstawowych zasadach:
- zawsze łatwiej zapobiegać niż leczyć – zmieniając nasze nawyki możemy minimalizować, a nawet eliminować konkretne zagrożenia (np. naklejanie specjalnych markerów na okno, na którym notorycznie rozbijają się ptaki, rozwiąże ten problem),
- oceń czy Twoja pomoc jest faktycznie potrzebna – pomyśl dwa razy zanim zdecydujesz się na zabranie zwierzęcia z jego środowiska. To, że np. w zasięgu wzroku nie widać rodzica młodego zwierzęcia, nie oznacza, że go nie ma. Zabieranie ptasich podlotów (i innych zdrowych zwierząt) do domów lub azyli dla dzikich zwierząt, jest jak uprowadzenie dziecka rodzicom! Zawsze dokładnie obserwuj. Jeżeli nie masz podejrzeń, że zwierzę jest: sierotą (np. znaleziono martwych rodziców), ranne (np. widać krew, skrzydła są nienaturalnie ułożone, bezwładnie zwisają), chore (np. apatyczne, mruży oczy, nietypowo się zachowuje, widoczne są owady/pasożyty na ciele) lub że może mu coś zagrażać (np. siedzi na drodze, spadło z gniazda, zaplątało się sznurkiem), pozostaw je w spokoju.
- przede wszystkim nie szkodzić – jeżeli nie masz doświadczenia w postępowaniu z ptakami (i innymi zwierzętami), które z jakiegoś powodu potrzebują pomocy, zanim zaczniesz cokolwiek robić, skontaktuj się ze specjalistą – nieraz przedwczesna „pomoc” może mieć fatalne skutki (np. karmienie zwierząt niewłaściwym pokarmem może tylko pogorszyć ich stan).
Dlaczego zasady te są tak ważne? Gdybyśmy podchodzili w sposób odpowiedzialny do środowiska i przyrody, wiele sytuacji nie miałoby w ogóle miejsca. Bardzo ważna jest edukacja społeczeństwa i zrozumienie przez nie zachodzących zjawisk przyrodniczych oraz związków przyczynowo-skutkowych naszych działań.
Piskle pójdźki, fot. K. Nowak
Wiosna! Zieleń! Zapach koszonej trawy…
Jednym z zagrożeń dla wielu gatunków ptaków (dotyczy to zarówno jaj, piskląt, podlotów, a nawet dorosłych osobników), jak również innych zwierząt żerujących i przebywających na niej (np. młodych saren czy zajęcy, płazów i gadów) jest koszenie niskiej roślinności zielnej. Tyczy się to zarówno trawników w ogrodach, terenów zielonych w miastach, ale i łąk. Pamiętajmy, że nie każde zwierzę jest w stanie uciec przed kosiarką czy sprzętem rolniczym. Niektóre gatunki nawet nie próbują ucieczki – nauczone by siedzieć w ukryciu w bezruchu – tak właśnie czynią. Niektórzy ptasi rodzice w przerażeniu i desperacji próbują chronić swych naziemnych gniazd własnym ciałem, przepłacając to życiem. Obsesyjne, częste i wielkoobszarowe koszenia wzbudzają zachwyt ludzi na widok równiutkich i gęstych trawniczków dających wrażenie ładu i „czystości”. Nie zdają sobie przy tym zupełnie sprawy ze spustoszenia wśród fauny zarówno bezkręgowców jak i kręgowców. Z czasem obszary te stają się sterylnymi, ubogimi w życie pustyniami. W przypadku koszenia łąk kluczowe jest jak często i kiedy będzie ono wykonywane.
Podlot bogatki, fot. K. Nowak
Szkodniki? Czas na opryski!
Kolejnym poważnym zagrożeniem, którego obszar działania jest dużo szerszy niż nam się wydaje, są pestycydy. Każde używanie środków chemicznych ma swoją cenę. Nie łudźmy się, że opryskując ogrodowe rośliny substancją toksyczną, podziała ona wyłącznie na niechcianą przez nas gąsienicę, owada, czy ślimaka. Wszelkie inne organizmy bytujące na opryskanym obszarze zostaną zatrute. Może być to zarówno pożyteczna pszczoła, trzmiel, motyl, biedronka czy setki innych owadów. To jednak nie wszystko. Każde zwierzę będące kolejnym ogniwem w łańcuchu pokarmowym, zostanie zatrute. Będzie to zarówno dorosły ptak, który zjadł zatrutą gąsienicę, czy słodki podlot nakarmiony nią przez rodzica (zdecydowana większość ptaków latem żywi się owadami!). Analogicznie wyglądać będzie sytuacja z rozsypaną trutką na gryzonie. Sowa, która połknie zatrutą mysz czy nornicę, będzie umierać w męczarniach. Wiele z tych toksycznych środków rozprzestrzenia się drogą powietrzną, a np. wiejący wiatr może spowodować niekontrolowane działanie na innym obszarze jak planowany. Z deszczem środki te przedostają się do gleby, a po pewnym czasie do wód powierzchniowych. Pestycydy oddziałują także niekorzystnie na ludzi (nie bez powodu podczas oprysków powinniśmy zakładać rękawice, maseczki czy okulary ochronne) – warto przed ich stosowaniem dokładnie zapoznać się z etykietami oraz składem preparatu i zastanowić się czy faktycznie warto? Może lepiej zastąpić je naturalnymi, nieszkodliwymi środkami? Może w swych ogrodach nasadzać rodzime gatunki roślin, czy stare tradycyjne odmiany drzew owocowych, przystosowane do naszych warunków klimatycznych i niewymagające chemicznych „wspomagaczy”?
Dorosły kos z posiłkiem, fot. K. Nowak
Jaki piękny ptaszek! Zabierzmy go!
Zauważone przez człowieka młode ptaki (czy inne młode zwierzęta) znajdujące się na ziemi, wzbudzają zazwyczaj nasze zainteresowanie. Małe, puchate, nieporadne kulki o świecących oczkach wyglądają przesłodko. Nasza chęć niesienia pomocy w sytuacji, gdy nie widzimy bezpośrednio przy maluchu jego rodzica, zdaje się być naturalna i oczywista. Nie zawsze jednak młody ptak siedzący na ziemi będzie naszej pomocy potrzebować. Należy rozróżnić tu kilka kwestii. Ptaki w swym rozwoju posiadają kilka stadiów. Z jaja wylęga się pisklę, które pokryte jest puchem i powinno przebywać w gnieździe (poza zagniazdownikami). Kolejne, starsze stadium to podlot – młody ptak, który w pewnym stopniu lub całkowicie zmienił już swoje upierzenie na właściwe (u sów podloty wychodzą z gniazda w puchu), przebywa już poza gniazdem i nadal jest pod opieką rodziców, którzy stale go obserwują (choć możemy ich nie widzieć) i donoszą pokarm. O ile uzasadniona jest pomoc pisklęciu, które nieszczęśliwie wypadło z gniazda, pomoc podlotom ograniczyć się powinna jedynie do ewentualnego przełożeniu je w bezpieczne miejsce, np. z jezdni lub ziemi na pobliski krzew czy drzewo. Zabieranie ich bez potrzeby do domu uniemożliwi im zdobywanie cennego doświadczenia i umiejętności w środowisku naturalnym oraz nauk od rodziców. Nie powinno się także zawozić bez potrzeby ptaków i innych zwierząt do azyli (trwa już nagminne zwożenie rzekomo porzuconych zajączków, sarenek itp…). Wychowania zwierząt przez rodziców nie zastąpią nawet najlepsi fachowcy. Inną sprawą jest, że ośrodki takie nie są z gumy – miejsca będzie mogło w końcu zabraknąć dla zwierzęcia, które będzie tej pomocy faktycznie potrzebować.
Podlot kopciuszka, fot. K. Nowak
Oprac. K. Nowak